współpracuję z Citywide Charities, bo tę organizację uważam za
najlepszą. Przez moment wahała się, a potem niepewnie potrząsnęła głową. – Sama nie wiem... – To najlepsze rozwiązanie, Julianno. Zapewni pani swemu dziecku dostatnie i szczęśliwe życie. – Uśmiechnął się. – Wiem o tym najlepiej, bo sam musiałem adoptować dzieci. – Wziął stojące na biurku zdjęcie. – Całą trójkę – dodał. – Dziewczynkę i bliźniaków. Właśnie przez Citywide. Julianna spojrzała na dzieci i nagle zrobiło jej się gorąco z emocji. Maluchy wyglądały na zdrowe i radosne. – Nadały sens naszemu życiu. Jej oczy znowu napełniły się łzami. – Sama nie wiem, co robić. Myślałam, że teraz... Że po dzisiejszym... – Proszę to dobrze przemyśleć. Nie spieszyć się z decyzją. – Wyjął wizytówkę z szuflady biurka i wstał. – Tutaj ma pani adres i telefon do Citywide. Proszę rozmawiać z Ellen. Odpowie na wszystkie pani pytania. Julianna wzięła wizytówkę, a następnie podeszła do drzwi. – Dziękuję panu, doktorze. – Chciałbym panią zbadać za trzy tygodnie. – Musiał zorientować się po jej minie, że nie ma zamiaru tu wracać, i tylko potrząsnął głową. – Potrzebuje pani systematycznej opieki medycznej. Nie wolno narażać zdrowia swojego i dziecka. Przygryzła lekko dolną wargę. – Wiem, ale... nie mam pieniędzy. – Jeśli zdecyduje się pani na adopcję, Citywide pokryje koszty związane z opieką medyczną i utrzymaniem. – To znaczy, że zapłacą za wizyty u lekarza i... i za wszystko? Uśmiechnął się do niej. – Za wszystko – potwierdził. – To zależy od indywidualnych potrzeb, więc nie wiem, ile to wyniesie, jednak zapewniam, że nie będzie pani musiała się przejmować wizytami u położnika i lekarstwami. Sama też będzie mogła pani wybrać lekarza. Choćby mnie. – Podał jej dłoń na pożegnanie. – Proszę obiecać, że przynajmniej się pani nad tym zastanowi. Skinęła głową i pożegnała się z nim. Następnie zapłaciła rachunek i wyszła. Kręciło się jej w głowie od tego, co przed chwilą usłyszała. Musi dotrzymać obietnicy danej lekarzowi. Dobrze zastanowi się nad tą sprawą. CZĘŚĆ TRZECIA LUKE ROZDZIAŁ PIĄTY Houston, stan Teksas, styczeń 1999 Luke Dallas czekał w odosobnionej loży zadymionego baru. Wokół rozlegał się pijacki rozgwar niedoszłych kowbojów, przez który przedzierał się głos Tammy Wynette, która śpiewała o wiernej miłości do niewiernego faceta. Z dalszej części lokalu dobiegały odgłosy bil wpadających do łuz i śmiechy kobiet, które plątały się między stołami bilardowymi. Luke uśmiechnął się. Jego kontakt dobrze wybrał miejsce na spotkanie, bo bar aż buchał teksańską atmosferą, dzięki czemu można się tu było świetnie odprężyć. Luke pomyślał o Aleksie Lawsonie, który nie tylko bez trudu ograłby miejscowych bilardzistów, lecz na dodatek poderwałby najładniejsze dziewczyny, absolutnie nie przejmując się wiszącą w powietrzu awanturą. Właśnie to najbardziej lubił w swoim bohaterze, ów specyficzny