Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/dermatolog.starachowice.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra12/ftp/dermatolog.starachowice.pl/paka.php on line 5
i podczas ostatniego boomu zarobił krocie. Mieszka z żoną w wiktoriańskim domu w Lake

i podczas ostatniego boomu zarobił krocie. Mieszka z żoną w wiktoriańskim domu w Lake

  • Ariel

i podczas ostatniego boomu zarobił krocie. Mieszka z żoną w wiktoriańskim domu w Lake

28 May 2022 by Ariel

Oswego. Niezła chata, ale tak zawalona bibelotami, że bałem się kichnąć, żeby czegoś nie stłuc. Podali mi herbatę. W prawdziwej porcelanie. Pani Avalon wystąpiła w sukni z koronkowym kołnierzykiem i broszką z kameą. Wypisz, wymaluj bohaterka Jane Austin. Pan Avalon preferuje tweedy i nie pozwala żonie się odzywać, gdy nikt jej nie pyta o zdanie. Muszę jeszcze coś dodawać? – Kiedy ostatnio sprawdzałam, pretensjonalności i snobizmu nie było na liście czynów karalnych. – Mogę? – wtrącił się Quincy. – Ależ proszę bardzo – powiedziała Rainie. Siedziała na tyle daleko od niego, na ile pozwalały warunki w samochodzie. Oboje udawali, że tego nie zauważają. – Pan Avalon długo czekał z powtórnym ożenkiem? Powiedzmy od dwunastu do piętnastu lat? – Trzynaście – odpowiedział Luke. Spojrzał na Quincy’ego z ciekawością. – O córce mówił z dumą, ale zawsze powracał do jej dzieciństwa? „W ósmym roku życia Melissa była najlepszą tancerką... Och, mała Melissa zawsze miała najsłodszy uśmiech. W szkole podstawowej wszyscy ją uwielbiali”. Niewiele wzmianek o dorosłej córce. – Rzeczywiście, wszędzie stały jej zdjęcia, ale większość z czasów, kiedy była małą dziewczynką. Pierwsze lekcje baletu, dziesięcioletnia Melissa przy fortepianie. W tym stylu. – Żadnych fotografii matki? – Nie widziałem. – Jej sypialnia nadal wygląda jak pokój dziecka? Mnóstwo różowych falbanek i pluszowych misiów? – I klaunów. – Luke wzdrygnął się. Quincy pokiwał głową. – Podejrzewam, że związek pana Avalona z córką nie był zdrowy. – Kazirodztwo? – Rainie spojrzała na Quincy’ego z niedowierzaniem. – Jezu, agespie, jak możesz spokojnie sypiać, mając takie skojarzenia? – Nie jestem pewien – Quincy nie zareagował na zaczepkę – ale widzę tu wszystkie klasyczne oznaki. Dominujący ojciec mieszka samotnie z córką przez pierwsze trzynaście lat jej życia. Pozornie wydaje się najbardziej oddanym z rodziców. Jestem pewien, że gdyby popytać wśród sąsiadów i nauczycieli, wielu opowiedziałoby, jak blisko pan Avalon był ze swoją córką. Jak bardzo angażował się w jej życie. Ale w końcu przychodzi okres dojrzewania i koniec zabawy. Gdyby ciągnąć to dalej, mogłoby się skończyć ciążą. A poza tym dziewczynka nabiera kobiecych kształtów, co wielu mężczyzn tego typu już nie interesuje. Więc pan Avalon postanawia wziąć sobie żonę, jakąś pasywną kobiecinę, żeby zamydlić ludziom oczy. Jednak uparcie trzyma się wspomnień o tym, co minęło. I zazdrośnie ich strzeże. – Czy Avalon ma dostęp do komputera? – zapytała Rainie. – W swoim biurze – odparł Luke. – A gdyby Avalon rzeczywiście miał stosunki z własną córką, czy przeszkadzałby mu jej związek z Vander Zandenem? – Przeszkadzałby mu jej związek z każdym mężczyzną. W pojęciu Avalona Melissa wciąż należy do niego. – No właśnie. Dowiedział się, wpadł w szał... – Ma alibi – przerwał stanowczo Luke. Pod ich uważnym spojrzeniem przybrał niemal przepraszający ton. – Szukałem, Rainie. Zostałem tam do jedenastej w nocy, żeby sprawdzić jego historyjkę. Wkurzyłem chyba wszystkie grube ryby w mieście, ale nic nie wskórałem. Przez cały wtorek Avalon miał spotkanie służbowe. Jego sekretarka zaklina się, że to prawda, a wtóruje jej dwóch wysoko postawionych bubków. Od południa prawie do dziewiętnastej pracowali nad jakąś umową. Rainie skubała zębami wargę. – Miałeś czas sprawdzić, co robili świadkowie? – Masz na myśli między północą a szóstą rano?

Posted in: Bez kategorii Tagged: fryzury półkrótkie włosy, karma dla psów po sterylizacji brit, m jak miłość plotek,

Najczęściej czytane:

iony. Specjalnie? A może to tylko wyobraźnia podpowiada mu najgorsze? Znów spróbował przekręcić głowę. I znów się nie udało. - Josh? Słyszysz mnie? - Ktoś go wołał. Miękko. Kusząco. I złowieszczo. Może ktoś przyszedł mu na ratunek? Nie, nie ma się co łudzić. Gdyby ktoś chciał mu pomóc, działałby dużo energiczniej. Więc jeśli naprawdę ktoś tu jest - i nie jest to wytwór jego wyobraźni - to z pewnością ma złe zamiary. Boże, pomocy! Na nadgarstku poczuł chłodne palce. Wstrząsnął nim dreszcz. Ktoś masował mu przedramię. Sprawdzał puls? Kto to jest u licha? Czy ja wyglądam na trupa? Nie mógł ruszyć głową. Gdyby chociaż kątem oka zdołał zobaczyć, kto przy nim stoi. Lekarz? O, tak, Boże. Nagle poraził go mocny strumień światła skierowany prosto w oczy, jakby ktoś chciał sprawdzić reakcję źrenic. Rozpaczliwie próbował coś zobaczyć, mimo rażącego światła wwiercającego się w mózg. Miał nadzieję, że uda mu się cokolwiek dostrzec. Niestety, nic z tego. Zobaczył jedynie rozmazany zarys palców w gumowych lekarskich rękawiczkach i smugę dymu z papierosa. Na miłość boską, przestań mnie straszyć i zabierz do szpitala! Latarka zgasła i zapanowała ciemność. Przed oczami zostały mu świetlne kręgi. Pusta szklanka potoczyła się po biurku i spadła miękko na dywan. Widocznie ją potrącił bezwładną ręką. Czyjeś chłodne palce wciąż masowały mu nadgarstek, ale ledwie czuł ich dotyk, z trudem usiłując zachować przytomność. Żyję, idiotko, nie widzisz? Zabierz mnie do szpitala. Chciał krzyknąć, ale słowa uwięzły mu w krtani. Słyszał tykanie zegara w holu, szept wiatru dochodzący zza oszklonych drzwi - pamiętał, że zostawił otwarte - i bicie własnego serca. O dziwo, nie łomotało ze strachu jak oszalałe. Biło ciężko, leniwie. Może to jednak sen? Cała ta sytuacja wydawała się surrealistyczna. Trochę jak film puszczany w zwolnionym tempie. Teraz palce w rękawiczkach podciągały rękaw jego koszuli. Materiał przesuwał się powoli, odsłaniając przedramię. Co u diabła? Spojrzał w bok, ale dostrzegł tylko ruszające się cienie, ciemną postać i błysk... metalu? O Boże! Ostrza cienkie jak żyletki. Dwa ostrza. Nożyczki. Chirurgiczne? Ale... Strach wzburzył mu krew. Z całych sił spróbował poruszyć ręką. Stopami. Jakąkolwiek cholerną częścią ciała. Ale nie mógł. Mógł tylko leżeć tak z głową na biurku, czekając, co przyniesie mu los. Los zjawił się pod postacią cienia z nożyczkami. To jakieś szaleństwo. Po co te nożyczki? Na pewno nie wróżą nic dobrego. Usłyszał metaliczne szczęknięcie i zobaczył guzik odpadający od mankietu. Ze strachu omal nie zabrudził spodni. Rękaw podciągnięto jeszcze wyżej, odsłaniając całe ramię. Błysk ostrza i... Ciach! ...

Serce mu zamarło. Nożyczki zgrabnie obcięły jeden włos na przedramieniu. Bezwładne ciało przeszył dreszcz. Mózg wysyłał impulsy, ale najwyraźniej nie docierały tam gdzie trzeba. Josh nie mógł wyrwać ręki, mógł tylko patrzeć, jak nożyczki zbliżają się do żył i 3 tętnic rysujących się tuż pod skórą. Jakaś jego cząstka patrzyła na to obojętnie. Reszta wydawała z siebie niemy krzyk paniki. - Wiesz kim jestem, prawda? Głos brzmiał znajomo. Nieprzyzwoicie kusząco. Nie mógł wykrztusić słowa. - Możesz mnie nazywać Atropos. Atropos? Dlaczego Atropos, do cholery? - A, jasne. Nie słyszałeś pewnie o trzech boginiach losu? To z mitologii - trzy boginie odpowiedzialne za los człowieka. Były córkami Zeusa, nazywały się Mojry. Trzy siostry kierujące ludzkim przeznaczeniem. Mitologia? Co u diabła? Nożyczki błysnęły w świetle lampy stojącej na biurku. Znowu dreszcz. - Jedna z nich to Kloto. Jest najmłodsza, przędzie nić życia; starsza siostra dokonuje pomiarów. Decyduje o długości życia. Nożyczki zbliżyły się, ich czubek dotknął skóry pod okiem. Spróbował uchylić się, ale był jak przyklejony do biurka. - Trzecia, najstarsza, to Atropos. Najsilniejsza. To ona kończy życie, przecina cenną nić. - Szczęknęła nożyczkami. - To imię wybrałam. Jezu! Nie! Ciach! Nożyczki zagłębiły się w policzku. Nic nie czuł. Żadnego bólu. Przytrzymała jego nadgarstek. Ciach! Wezbrały pierwsze krople krwi. Nie, nie, nie! Rozpaczliwie próbował się wyrwać. Na próżno. Udało mu się tylko wydobyć jakiś nieartykułowany dźwięk. Nożyczki znów ciachnęły, krew rozmazała się na ostrzu, a on nawet nie mógł się skulić. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że ten ktoś, kogo wciąż nie mógł zobaczyć, zabija go, powoli, metodycznie i bez wahania. To nie może być prawda! To na pewno zły sen. Koszmar. Tylko szaleniec mógł coś takiego wymyślić. O Boże... teraz krew wypływała szybko, po nadgarstku, na dłoń, po palcach, i rozlewała się w kałużę na biurku. Przestań! Na miłość boską, przestań! Może chciała go nastraszyć, może wcale nie miał umrzeć. Może chciała mu dać bolesną nauczkę. Wielu ludzi w tym mieście życzyło mu śmierci. Ale wystarczyłaby przecież kulka w głowę. Albo trucizna w drinku. Albo nóż w cholerne serce. Chyba że ona znajdowała w tym przyjemność... że nie chodziło o śmierć, ale o umieranie. O to, żeby patrzył bezradnie, jak wycieka z niego życie. Może ją to podniecało, tę chorą sukę! Dysząc i myśląc o tym, że wkrótce wykrwawi się na śmierć, Josh spojrzał na szklany humidor na cygara. W gładkiej wypukłej powierzchni zobaczył swoje słabe odbicie i zarys pochylającej się nad nim postaci, groteskowo zniekształconej. Na ułamek sekundy jego oczy spotkały się z oczami prześladowczyni. Zobaczył jej twarz. Na jej ustach błąkał się triumfalny uśmiech. Opuściła go nadzieja. ... [Read more...]

chwil, choć się z ...

nimi uporał. A teraz O1ivia chce mieć dziecko. Nic dziwnego, nie obwiniał jej, jest od niego młodsza i jeszcze nie zaznała rodzicielstwa. Może... ... [Read more...]

Rozdział 23

Nie żyje! Potrząsam dzbankiem z martini i muszę się pochwalić za to, jak gładko poszło. Bez żadnej pomyłki. I to mimo rozszczekanych kundli. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 dermatolog.starachowice.pl

WordPress Theme by ThemeTaste