kabinie. Koja zajmowała niemal całą przestrzeń.
Usłyszała ruch na pokładzie. Zacisnęła zęby, starając się mimo bólu głowy stwierdzić, czy Latham dopiero wypływa na morze, czy już to zrobił. Jeszcze nie odpłynęli. Wiatr jest tak silny, że na morzu kołysałoby znacznie bardziej. Nie może do tego dopuścić. Spróbowała wstać. Najpierw usiadła. W zasięgu ręki zobaczyła wieszak. Rząd krawatów. 357 Jedwabne, bawełniane, lniane, czarne, we wzorek... nawet krawat z postaciami z komiksu. Fala strachu przeszła przez nią jak błyskawica. Krawaciarzem jest Andy Latham. Skąd więc to zdjęcie u Dane'a pod podłogą? Ale teraz nie mogła się nad tym zastanawiać. Musiała jakoś zebrać siły i wydostać się z łodzi. Jak? Do wody, między korzenie mangrowców? Czy w tym stanie, w jakim jest, zdoła płynąć? Nie ma innego wyjścia, po prostu się o tym przekona. Przeczołgała się do końca koi i wstała. Z części sypialnej przeszła do małego pomieszczenia, ciasnego, mieszczącego tylko najniezbędniejsze sprzęty. Zakręciło się jej w głowie. Dotknęła włosów, a gdy spojrzała na rękę, zobaczyła krew. Uderzył ją mocno. Utrzymywała się na nogach, choć wydawało jej się, że kajuta wiruje. Nie zemdlała chyba tylko dlatego, że instynkt samozachowawczy okazał się silniejszy. Przytrzymała się burty. Z pokładu dobiegały przekleństwa Lathama, który szarpał się z kotwicą. Gdzie są? Przygryzła wargę, walczyła z mdłościami. Doszła do kilku schodków prowadzących na zewnątrz, do kokpitu. Wyjrzała. Przez strugi deszczu zobaczyła plecy Lathama. Przeszła na burtę od strony lądu. Usłyszał ją dopiero wtedy, gdy skoczyła do wody. Morze było ciemne. Czarne jak smoła i zimne z powodu deszczu. Kelsey odepchnęła się od burty. Wynurzyła głowę, starała się coś zobaczyć. Mang- 358 rowce. I stara, zrujnowana przystań. Za nią zarośnięta ścieżka. Znała to miejsce. Ścieżka wiodła do szosy, przed skrzyżowaniem z drogą gruntową, prowadzącą do domu Dane'a. Teraz, gdy tak leje, droga jest już na pewno pod wodą. Zaczęła płynąć. Jeśli dotrze do brzegu, zdoła się ukryć wśród drzew... Dłoń prześladowcy zacisnęła się na jej kostce i pociągnęła pod wodę. Kelsey zakrztusiła się. Szarpała się, kopała. Na nic.