Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/dermatolog.starachowice.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra12/ftp/dermatolog.starachowice.pl/paka.php on line 5
piętnaście nazwisk i wszystkie panny spełniają pańskie wymagania.

piętnaście nazwisk i wszystkie panny spełniają pańskie wymagania.

  • Ariel

piętnaście nazwisk i wszystkie panny spełniają pańskie wymagania.

28 May 2022 by Ariel

- Świetnie. Co najmniej dwie z nich przyjdą jutro do Howardów. - Milordzie, jeśli rzeczywiście zamierza się pan ożenić... - Od razu skreśl Charlotte Bradshaw - przerwał mu bezceremonialnie. - Jej brat ma skłonność do hazardu. Nie zamierzam później spłacać jego długów. Niech pan przejrzy jeszcze raz całą listę. Im mniej rodzinnych koneksji, tym lepiej. - Ale życzył pan sobie, żeby pochodziły z dobrych rodzin. - Tak, lecz martwi krewni byliby najlepsi. - Milordzie, to niełatwe zadanie... - Do piątku chcę dostać piętnaście nazwisk. Jasne? Pan Mulins westchnął i zmiął kartkę. - Tak, milordzie. Zajmę się tym bezzwłocznie. Przez następne półtora dnia Alexandra nie widziała lorda Kilcairna. Pomyślała nawet, że jej unika, ale w końcu doszła do wniosku, że chodzi raczej o jego ciotkę i kuzynkę. Wmówiła sobie, że tak jest lepiej, bo może spokojnie, bez złośliwych komentarzy, przygotować Rose do pierwszej wizyty w towarzystwie. Mimo to, gdy zamykała oczy, czuła jego usta, dłonie, siłę. Miała czas na zastanawianie się, co ją w nim pociąga, ale nie mogła mu powiedzieć, co sądzi o jego zachowaniu. Powinna wyrazić swoje niezadowolenie i oświadczyć, że od tej chwili oczekuje, że będzie traktował ją jak dżentelmen. To by jednak oznaczało, że nigdy więcej jej nie pocałuje. Ta perspektywa wcale się jej nie spodobała. Rozległo się pukanie do drzwi łączących dwa pokoje. - Lex? Mogę wejść? - Oczywiście, Rose. Niech no na ciebie spojrzę. Po chwili wahania dziewczyna weszła do jej sypialni. Miała na sobie suknię z jasnoniebieskiego jedwabiu, włosy upięte na czubku głowy i cienki sznur pereł na szyi. Patrząc na nią, Alexandra musiała przyznać rację madame Charbonne. - Wyglądasz ślicznie. Rose poczerwieniała. - Och, dziękuję. Jestem taka zdenerwowana. - Tylko tego nie okazuj. Sama przewiązała włosy zieloną wstążką, pasującą do kwiatowego wzoru sukni. Kreacja była całkowicie niestosowna dla guwernantki, ale równie pięknej jeszcze nigdy w życiu nie nosiła. - Wyglądasz cudownie - stwierdziła Rose, siadając na brzegu łóżka. - Dobrze, że kuzyn Lucien umieścił cię tutaj zamiast na dole, w kwaterach dla służby. Nie mogłybyśmy sobie tak pogawędzić. Alexandra znieruchomiała. - Twoje poprzednie guwernantki nie zajmowały tego pokoju? - Och, nie. Lucien powiedział, że nie chce, żeby się tu kręciły. Mieszkały na dole, tam, gdzie pan Mullins, Wimbole i inni służący. Ich pokoiki są całkiem ładne, ale za małe, żeby zmieściła się w nich porządna szafa. I Szekspirowi byłoby tam gorzej. - Pogłaskała teriera śpiącego na poduszce. - Chyba tak. W posiadłości Welkinsów przydzielono jej służbówkę, natomiast w innych wiejskich rezydencjach dostawała większe lub mniejsze kwatery, zależnie od rozmiarów domu. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że w pałacu Kilcairna mieszka w nadzwyczajnych warunkach. Nie mogła teraz uwierzyć, że była taka naiwna. Zastanawiała się przez chwilę, co sobie o niej myślą inni pracownicy hrabiego i co mówią w swoim gronie. - Dobrze się czujesz? - zapytała Rose. Drgnęła. - Tak. - Całe szczęście, bo chyba bym zemdlała, gdybym musiała iść do Howardów bez ciebie. Alexandra usiadła obok niej.

Posted in: Bez kategorii Tagged: imiona dla kota rudego, berneński pies pasterski choroby, domowe maseczki,

Najczęściej czytane:

im starszym bratem stałeś się głównym prawnikiem firmy Hoyle Enterprises? Ile czasu minęło od tamtego wieczora w Razorbacku, zanim Huff cię zatrudnił? - Zrobił to, jak tylko wyleczyłem się z kaca - zaśmiał się. - Chris zaprosił mnie na kilka dni, na ryby i tym podobne. I najwyraźniej domyślił się, że nie byłem zbyt szczęśliwy w firmie prawniczej, w której wtedy pracowałem. Gdy moja wizyta dobiegała końca, Huff złożył mi propozycję, której nie mogłem odrzucić. Przeprowadzka nie była dla mnie problemem. Nie pojawiłem się w Destiny z zamiarem pozostania tutaj, ale nie była to zbyt trudna decyzja. Mówiąc to, zanurzył palce w gęstej sierści Frita i bezmyślnie głaskał go po szyi. Pies zamknął oczy. Wydawał się pijany ze szczęścia. Zapytała, co stało się z Calvinem McGrawem, który był prawnikiem Huffa, od kiedy pamiętała. Beck Merchant zajął jego miejsce. - Pan McGraw odszedł na emeryturę. - Raczej Huff go na nią odesłał - odparowała. - Nie znam szczegółów układu, ale jestem pewien, że Huff zaoferował mu atrakcyjny pakiet emerytalny. - Och, oczywiście. Cena milczenia pana McGrawa musiała być wysoka. - Milczenia? - O tym, że przekupił ławę przysięgłych podczas procesu Chrisa. Palce Becka przerwały bezmyślny taniec. Powoli odsunął rękę od szyi Frita. Pies zapiszczał w proteście, ale jego właściciel zdawał się tego nie zauważać. Całą uwagę skupił na Sayre. Podszedł do niej powoli i stanął tak, że uwięził ją pomiędzy sobą i samochodem. - Proszę się odsunąć - wzdrygnęła się Sayre. - Za chwilę. - Co to ma oznaczać? - Wyznanie. Okłamałem cię. - Tego akurat mogłam się spodziewać. Kiedy dokładnie i w jakiej sprawie? - W sprawie komara. Wpatrywała się w niego, nic nie rozumiejąc. - Dziś po południu, nad rozlewiskiem, kiedy strąciłem dłonią komara z twojego policzka, pamiętasz? Nie było żadnego komara, Sayre. Po prostu chciałem dotknąć twojej twarzy. Nie dotykał jej teraz, ale wpatrywał się w nią tak intensywnie, że jego wzrok na swojej twarzy odczuwała niczym muśnięcie palców. Nie powinien stawać tak blisko. Nie zachował dystansu, jak przystało między dwojgiem nieznajomych. Wywołało to w Sayre niemal fizyczny dyskomfort. Było zbyt duszno i parno, by dwoje ludzie mogło stać tak blisko, czując ciepło promieniujące z ich ciał i niemal odbierając sobie powietrze. - Nie przypominam sobie - skłamała. Odepchnęła go i ruszyła w kierunku swojego samochodu, zaparkowanego niedaleko. Zanim doszła do auta, Beck zrównał się z nią. Chwycił ją za ramię i odwrócił tak, aby spojrzała na niego. - Po pierwsze, pamiętasz i to jeszcze jak. Po drugie, rzuciłaś dziś wieczorem kilka poważnych oskarżeń. Zasugerowałaś, że Chrisowi udało się wywinąć od kary za morderstwo, a potem oskarżyłaś swojego ojca o to, że przekupił ławę przysięgłych. To poważne przestępstwa. - Podobnie jak manipulowanie dowodami. Beck uniósł ręce. - Zgubiłem się. ...

- Żółte błoto - wskazała na opony pikapu. - Koła twojego wozu są nim oblepione, podobnie jak twoje buty. - Jednocześnie spojrzeli na zabłocone kowbojki Becka, wystające spod postrzępionych brzegów dżinsów. - Jest tylko jedno miejsce w całej okolicy, gdzie ziemia ma taki kolor. Bayou Bosquet. - Sayre patrzyła mu prosto w twarz. - Tam, gdzie stoi nasz domek rybacki. - I co w związku z tym? - zacisnął szczęki. - Byłeś tam dziś wieczór, prawda? Nie próbuj kłamać, wiem, że tak. Zastanawiam się tylko, co tam robiłeś. - Wiesz co? - odparł. - Jeżeli twoja firma dekoratorska kiedyś upadnie, powinnaś zatrudnić się w FBI. - Scott powiedział, że do czasu zakończenia śledztwa domek rybacki jest miejscem przestępstwa. Miał go otoczyć taśmą. - Owszem, jasnożółtą. - Którą zignorowałeś. - Czy wiesz, że psy nie widzą kolorów? Frito nie zdawał sobie sprawy, że taśma oznaczała miejsce zabójstwa. Przebiegł pod nią i musiałem tam wejść, żeby go zabrać. - Mimo że tak doskonale reaguje na gesty, komendy i gwizd? Zapadło ciężkie milczenie. Beck Merchant wiedział, że go przyłapała. 8 Był niski, gruby i różowy. To nie ulega wątpliwości, pomyślał George Robson. Trójdzielne, dobrze podświetlone lustro łazienkowe, zajmujące fragment ściany od podłogi do sufitu bezlitośnie odsłaniało wszystkie jego niedoskonałości. Nie podobało mu się to, co widział. Codziennie coraz mniej włosów na jego głowie, za to więcej na plecach. Obwisłe piersi i sflaczały bamboch, pod którym widniał penis nie większy od kciuka. Mniej czasu spędzanego na golfie, a więcej na siłowni podreperowałoby stan jego klatki piersiowej i brzucha, ale nie mógł zrobić nic z tym drugim problemem, i to właśnie go martwiło. Miał piękną młodą żonę, którą musiał zadowolić, ale, niestety, kiepski sprzęt. Zawstydzony, włożył majtki, zanim dołączył do Lili w sypialni. Siedziała już w łóżku, wsparta na poduszkach, przeglądając jeden z ukochanych magazynów mody. George wsunął się pod kołdrę obok niej, - Jesteś piękniejsza niż wszystkie modelki w tej twojej gazecie. - Nie był to czczy komplement. Mówił najszczerszą prawdę. Jego zdaniem Lila była najpiękniejszą kobietą, jaką spotkał w życiu. - Hm. - Naprawdę tak uważam. Miała na sobie jedną z tych śliskich koszulek nocnych, które tak lubił. Krótka, z cienkimi ramiączkami. Jedno z nich właśnie się zsunęło. George sięgnął ku niemu i ściągnął je jeszcze niżej, a potem pogładził pierś Lili, - Jest za gorąco - odtrąciła jego rękę. - Nie tutaj, kochanie. Ustawiłem klimatyzację na dwadzieścia stopni, czyli tak jak lubisz. - Wydaje się, jakby było cieplej. Leżał bez ruchu, pozwalając jej w spokoju przeglądać magazyn. Przyglądał się jej twarzy, ślicznym włosom i niesamowitemu ciału, próbując odegnać strach. Czy powinien się niepokoić? Nie chciał wiedzieć, ale musiał, ponieważ niewiedza przyprawiała go o szaleństwo. - Ładny pogrzeb wyprawili - zauważył tak niezobowiązująco, jak potrafił. Wyraz twarzy Lili nie zmienił się ani na jotę. - Omal nie zasnęłam w kościele. Nudy na pudy - Huff urządził niezgorszą stypę. - Była w porządku. - Gdzie zniknęłaś? - Zniknęłam? - Przewróciła kolejną kartkę. - Kiedy? - Wtedy, na chwilę, w ich domu. Nie mogłem cię znaleźć. Spojrzała na niego z góry. - Poszłam się wysiusiać. - Sprawdziłem w toalecie. - Była kolejka, więc poszłam na górę. Czy coś ci nie odpowiada? A może powinnam się wstrzymać do powrotu do domu? - Nie złość się, kochanie. Ja po prostu... - Och, daj spokój! - Rzuciła czasopismo na podłogę. - Jest zbyt gorąco na kłótnie o taki idiotyzm, jak moja wizyta w toalecie. Zaczęła poprawiać poduszki pod głową. Poszewki były uszyte z haftowanego jedwabiu. Lila kupiła je w specjalistycznym sklepie w Nowym Orleanie. Kosztowały fortunę. George podskoczył pod sufit, kiedy zobaczył, jaką sumą obciążono jego kredyt. - Wydałaś tyle na poszewki do poduszek? - zapytał z niedowierzaniem. Lila powiedziała, że wobec tego je zwróci, ale przez kilka następnych dni była tak nieszczęśliwa, że w końcu się poddał i pozwolił je zatrzymać. Podziękowała mu ze łzami w oczach, mówiąc, że jest najlepszym mężem na świecie. Pławił się w jej pochwałach. - Dziękuję, że poszłaś ze mną dzisiaj na pogrzeb - powiedział, kładąc rękę na jej krągłym biodrze. - To bardzo ważne, żeby się tam pokazać. - Oczywiście. Przecież dla nich pracujesz. - Kierownik działu bezpieczeństwa pracy to bardzo ważna funkcja, wiesz? Ciąży na mnie ogromna odpowiedzialność, Lila. Beze mnie Hoyle'owie... - Nakarmiłeś kota? - Wymieszałem chrupki z mięsem z puszki, tak jak kazałaś. W każdym razie moja funkcja w fabryce jest tak ważna jak Chrisa. Może nawet ważniejsza. Przestała układać jedwabne poduszki i spojrzała na niego. - Nikt nie wątpi, że jesteś jednym z najważniejszych ludzi w odlewni, George. Ja najlepiej wiem, jak dużo czasu spędzasz w pracy - wydęła usta. - Wiem to, ponieważ nie ma cię wtedy ze mną. Uśmiechając się, ściągnęła koszulkę przez głowę, a potem zalotnie przeciągnęła nią po jego piersi. Mały penis George'a wyprężył się z podniecenia. - Masz coś dzisiaj dla swojej Lili, George? Hm? - zamruczała. Wsunęła dłoń w jego bokserki i zaczęła go pieścić. Dobrze wiedziała, jak go zadowolić. Gdy George odwzajemniał pieszczoty, pojękiwała, jakby sprawiał jej równie dużo rozkoszy, co ona jemu. Może się mylił? Może wpadł w paranoję i zaczął sobie wyobrażać nieistniejące rzeczy, widział gesty i wyczuwał wibracje, które nie istniały? Był niski, gruby i różowy, za to Chris Hoyle wysoki, ciemny i przystojny. Podobno brał sobie kobiety wedle woli. George znał kilku pracowników huty, których małżeństwa rozpadły się z powodu romansu ich żon z Chrisem. To chyba naturalne, że się niepokoił, gdy jego żona przebywała w pobliżu takiego uwodziciela. Pracował dla Hoyle'ów od ponad dwudziestu lat. Poświęcił dla nich wiele czasu, dumy i prawości. Im więcej jednak im dawał, tym więcej od niego żądali. Żerowali na ludziach i na ich życiu, wysysając duszę i siły. George zaakceptował to dawno temu. Zadowalała go funkcja klakiera, ale na Boga, istniały jakieś granice. Dla George'a granicą była jego żona. Ubrany wyłącznie w bokserki i niemodny prążkowany podkoszulek, Huff schodził po szerokich schodach. Chociaż starał się stąpać lekko, niektóre ze stopni skrzypiały, więc gdy znalazł się na parterze, czekała już tam na niego Selma, okutana w szlafrok zbyt gruby i ciepły jak na tę porę roku. - Potrzebuje pan czegoś, panie Hoyle? - Przydałoby mi się trochę cholernej prywatności w moim własnym domu. Nasłuchiwałaś z uchem przy ziemi? - Bardzo przepraszam za to, że się o pana troszczę. - Powiedziałem ci już dzisiaj tysiąc razy, że wszystko jest w porządku. - Nie jest w porządku, po prostu nie dopuszcza pan do siebie tej myśli. - Możemy o tym porozmawiać innym razem? Jestem w bieliźnie. - Przypominam, że to ja piorę tę pana bieliznę. Uważa pan, że widok pana odzianego w bokserki mnie osłabi? Poza tym, to wcale nie taki znów piękny obrazek. - Wracaj do łóżka, zanim wyrzucę cię z pracy. Z miną obrażonej primabaleriny Selma obróciła się na pięcie, aż zafurczały poły szlafroka, i zniknęła w ciemności na tyłach domu. Huff próbował wcześniej zasnąć, ale na próżno, leżał w łóżku czujny i rozbudzony. Nawet w czasie snu jego umysł nigdy nie wypoczywał, zupełnie jak piece hutnicze w fabryce. Pracował tak samo intensywnie w nocy, jak za dnia. W ten sposób rozwiązał już kilka wielkich problemów. Kładł się do łóżka z dylematem i następnego poranka budził się z odpowiedzią wymyśloną przez jego aktywną podświadomość. Dzisiejszej nocy dręczące go kłopoty były jednak szczególnie niepokojące i sen opuścił go zupełnie. Zamykając oczy, za każdym razem widział świeży grób Danny'ego. Choć ustrojony najpiękniejszymi wiązankami, był po prostu dziurą w ziemi i nie reprezentował sobą niczego dostojnego. Ściany sypialni zdawały się zamykać wokół Huffa niczym ubita ziemia wewnątrz grobu Danny'ego lub satynowe wyłogi jego trumny. Huff nigdy wcześniej nie doświadczył ataku klaustrofobii, zwłaszcza we własnym domu. Chociaż dysze klimatyzatora były skierowane na jego łóżko, pościel zwilgotniała od potu tak bardzo, że nie mógł zrzucić z siebie prześcieradeł, choć wierzgał i kopał nogami. Poczuł, że ma zgagę, zamiast więc leżeć tu i znosić cierpienia aż do rana, zdecydował się wstać i przespacerować. Może nocny spokój wiejskiego krajobrazu uspokoi go na tyle, że zaśnie. Otworzył drzwi wejściowe. W domu nie było systemu alarmowego. Nigdy też nie zamykano drzwi. Kto odważyłby się okraść Huffa Hoyle'a? Złodziej musiałby być niesamowicie odważny lub całkowicie szalony. Huff gardził Arabami, podobnie jak Żydami, Latynosami, czarnuchami i Azjatami. Podobał się mu jednak islamski kodeks sprawiedliwości. Gdyby złapał kogoś na kradzieży, obciąłby sprawcy rękę, a dopiero potem wydał go ospałemu systemowi sądowniczemu, który w dzisiejszych czasach mniej przejmuje się karaniem złoczyńcy niż ochroną jego cholernych praw obywatelskich. Sama myśl o tym smutnym stanie rzeczy pogorszyła zgagę Huffa. Odbiło mu się. Poczuł w ustach kwaśny posmak. Usiadł na werandzie w swoim ulubionym fotelu bujanym i zapalił papierosa. Z zadowoleniem wydmuchnął dym, wpatrując się w horyzont rozjaśniony światłami odlewni. Buchający z ... [Read more...]

i wdzięczył się w ukłonach, oczekując od ...

Małego Księcia oznak podziwu i uwielbienia. Mały Książę cofnął się o krok, widząc, że Próżny, podobnie jak wcześniej Król, chce odebrać mu Różę. - Nie, proszę pana, przybyłem spytać, czy chciałby Pan i umiał być przyjacielem - powiedział bardzo grzecznie ... [Read more...]

Mark nie umiał odpowiedzieć.

- Czemu Lara go tu przysłała? - Nie wiem, sam się dziwię - przyznał szczerze. - Czte¬ry miesiące temu Lara i Jean-Paul bawili w Paryżu, potem pojechali do Szwajcarii i do Włoch. Nie widziałem ich przez cały ten czas i dopiero po wypadku dowiedziałem się, że dziecko przebywa w Australii. Poniewczasie zorientował się, jak musiało to zabrzmieć. Oficjalnie i zimno. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 dermatolog.starachowice.pl

WordPress Theme by ThemeTaste